Przyszłość przemysłu muzycznego w erze AI

Robots crossing the street like The Beatles. Roboty idą jak Beatles ulica w Londynie.

Algorytmy sztucznej inteligencji pozwalają nie tylko skopiować brzmienie głosu artystów. Umieją też naśladować styl komponowania i brzmienie zespołów muzycznych. W serwisie You Tube coraz więcej nagrań, które zapowiadają ciekawe zmiany w przemyśle muzycznym. Tu macie nagranie nieistniejącego występu Freddy’ego Mercurego śpiewającego „Yesterday” The Beatles.

Chwilami super a zaraz potem dużo gorzej, ale jakość takich eksperymentów będzie coraz lepsza.
Powstały bardzo udane „podróbki” piosenek Drake’a, piosenek The Weekend, zespołu Oasis (to ostatnie pod szyldem Aisis). Odmłodzony głos Paula McCartneya brzmi, co oczywiste, lepiej niż teraz. Artystka Grimes oznajmiła, że ona nie ma problemu z wykorzystaniem jej głosu w przeróbkach cyfrowych – po prostu chce 50% zysków. Co to oznacza dla przemysłu muzycznego? Poniżej opinia producenta muzycznego i „ju-tjubera”, Ricka Beato.

Już teraz algorytmy potrafią naśladować niektórych artystów tak dobrze, że jakość utworów (i jakość tekstów, również pisanych przez sztuczną inteligencję) może być lepsza niż oryginału. Co z tym faktem zrobią artystki i artyści? Co z tym poczną wytwórnie muzyczne? Co wreszcie zrobią serwisy streamingowe, typu Spotify czy Apple Music?


Rick Beato przewiduje, że wytwórnie skuszą się i zaczną tworzyć oraz promować taką muzykę oraz swoje 100% cyfrowe gwiazdy. W końcu nie będą musieli dzielić się zyskami z artystami/artystkami. Identycznie postąpią serwisy streamingowe. Spotify tak samo jest w stanie stworzyć i wypromować albo podsunąć ludziom muzykę stworzoną przez algorytmy. Rozwój tej technologii zapewne da impuls do wykorzystania wizerunku nieżyjących artystów i artystek (cyfrowy Jimi Hendrix?). Artyści i artystki mogą też sami skorzystać z tej technologii, żeby poprawić jakość swojej pracy/sztuki.

Czy to oznacza, że w przyszłości ten model biznesowy w przemyśle muzycznym będzie najpowszechniejszy? Koniec muzyki ludzkiej? Myślę, że nie. Przewidywania Ricka Beato raczej określają nowy kierunek dla przemysłu muzycznego, ale nie oznaczają, że ten model zastąpi inne. Powstaną zapewne wytwórnie czy brandy promujące masowo tworzoną przez algorytmy muzykę użytkową. Cyfrowo zmartwychwstaną wielkie gwiazdy muzyki. Ja sam chętnie posłuchałbym sztucznego Jimiego Hendrixa, jeśli będzie dobry. Nie mówię, że tylko takiego. Kto inny pewnie posłuchałby pianisty Glena Goulda albo dowolnego z zastrzelonych raperów amerykańskich.

Czy da się wypromować nieistniejące gwiazdy muzyki? Myślę, że tak. To będzie inny rodzaj gwiazd. Fotki gwiazdy złapanej w zaplamionym dresie na zakupach albo z wózkiem w parku? Trudny i atrakcyjny rozwód gwiazdy oraz problem z narkotykami? Wywiady z awatarem w telewizji śniadaniowej? Raczej nie.
Na samym końcu chodzi po prostu o to, żeby klientela chciała obnosić się z logiem, z wizerunkiem które muszą coś znaczyć. Mam na T-shircie logo muzyki robionej przez sztuczną inteligencję a marketing zadbał o to, żeby ta muzyka i ten znaczek oznaczały coś. Np.: bunt wobec norm seksualnych, ochronę środowiska, protest wobec hipokryzji, sprzeciw wobec przemocy albo odwrotnie.

Ciekawy eksperyment wizerunkowy przeprowadził kilkanaście lat temu zespół Gorillaz. Ta grupa wypromowała się nie używając swoich twarzy i swojego wizerunku. Zamiast wideo z muzykami oglądaliśmy bardzo charakterystyczne kreskówki i one de facto zastąpiły w odbiorze muzyki realnych artystów. Moim skromnym zdaniem Gorillaz zademonstrowali, że to działa.